Stare dobre czasy, tak zwykli nazywać nacje czasy kiedy byli jeszcze szkrabami i nic poza opieka rodziców i uwagą rodzeństwa ich nie obchodziło. Tak samo było z dziećmi Celta. Chodź czasy w których dzieje się ta rozgrywka nie należą do najspokojniejszych. Ziemie które były przyznane przez ojca Idrisowi zajęli Rzymianie, odgradzając tym samym murem granice między ziemiami Celta a Rzymu. Lecz nie o tym tu rozgrywka! Gdzieś w górach, z dala od tego całego zamętu jest dom. Niewielki dom z kamiennymi niby-to fundamentami, całą resztą z drewna i dachem z poskładanych ciasno gałęzi. Jedyna różnicą między tym domowiskiem od pozostałych mieszczących się na ziemiach Piktów było to, że podzielone zostało na dwie izby. Jedną znacznie większą gdzie było też palenisko i sienniki rodziców, oraz tą mniejszą. Gdzie były trzy sienniki. Jeden Pikta, Gwynedd i wspólny dla bliźniaków.
Dzień zapowiadał się nadzwyczaj spokojnie. Jak na góry i tutejszą pogodę było słonecznie, chodź niebo i tak było szare. Mała Lisa siedziała przed ich domem w kałuży błota i wesoło pacała małymi rączkami w brudną wodę. Swoimi ciekawymi zielonymi oczkami wypatrywała swojego bliźniaka. Fakt, że byli do siebie tak podobni iż dopiero po rozebraniu ich do naga widać było które z nich to chłopiec, a które dziewczynka z pewnością nie ułatwi opieki nad nimi Idrisowi. Tym bardziej że oboje mieli na sobie takie same szaro-brązowe tuniki, jakie każdy malec wtedy nosił. Cóż... chodź tunika Lisy w połowie była już upaćkana błotem.